diarsowe dni, diarspasje, diars

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święta. Pokaż wszystkie posty

środa, 25 maja 2022

Chcę Ci rzec coś, kochana...


Chcemy Ci rzec coś, kochana!
Dzisiaj, jak co dzień rano,
zerwałaś się do pracy.

Wstajesz tak wcześnie, Mamo,
o świcie, niby ptacy.

 

Poczekaj! Takaś zajęta!
Odłóż na chwilę robotę,
bo to dziś wielkie święto!

Czyś zapomniała o tem?
                                                     

 

Patrz, głowy przy twych kolanach. Nas czworo cała gromadka.                                               Chcemy Ci rzec coś, kochana,
coś, o czem mówi się rzadko.

 

Porzuć na chwilę troski,
uśmiechnij się inaczej;
patrz, jakie ręce masz szorstkie
od tej codziennej pracy.

 

1 oczy też zmęczone,
kochane twoje oczy.

My wiemy - dla nas one
czuwają długo w nocy.

 

Ty może myślisz: - Ot, dzieci . . .
nie wiedzą, nie spostrzegą;
gdzieś to wciąż biegnie, gdzieś leci . . .
nie zauważą niczego.

 

My rozumiemy: to dla nas
tak męczysz się, tak trudzisz,
bo pracy trzeba nie lada,
nim z dzieci wyrosną ludzie.

 

Pogłaszcz nas szorstką ręką,
nas czworo, Twoją gromadkę.
                                                                                                                             Kochamy Ciebie, Mateńko,                                                                           choć mówi się o tym rzadko.

Kochamy Cię, Ty wiesz o tem,

tak, jak nikogo na ziemi.

Patrz wiosna i słońce złote
wiatr igra chmurkami białemi.

 

W Twem życiu szarem i trudnem
niech dzień ten będzie jasny.
                                                                                Wiosnę, kwiateczki, południe,
Bóg dał dziś dla Ciebie właśnie

Anna Świerszczyńska 

Ten wiersz siedzi w mojej głowie. Nawet sama nie wiem od jakiego czasu...być może uczyłam się go w młodszych klasach podstawówki? Nie pamiętam, ale kiedy tylko zbliżał się Dzień Matki już był w moich myślach. Szorstkie ręce i zmęczone, czuwające oczy Matki, które dźwięczały w moich myślach. Dziś nareszcie go odnalazłam w jakimś czasopiśmie z  1936 roku!!! 

To Ty, Mamo...

Siedzisz przy moim łóżku, kiedy mam 40 stopni gorączki i robisz mi chłodny okład na czoło. 

Widzę Twoje zmartwione oczy i zatroskaną twarz. Czuwasz przy mnie, choć jest późna noc, a obok śpią moje młodsze siostry. 

To Ty, Mamo.... 

Robisz mi papierowy kompres ze smalcem, owijasz w tetrową pieluchę, kładziesz na piersiach, w których "coś gra" dokładnie otulasz kołdrą, pilnujesz by nie uciekało ciepło.

To Ty, Mamo...

Podstawiasz miskę z gorącą wodą, wsypujesz sól, podsuwasz do łóżka. Każesz wkładać stopy powoli, bym się nie sparzyła. Jednocześnie na dymiącej kuchni węglowej zagotowujesz mleko z miodem i masłem, podajesz do wypicia.   

To Ty, Mamo...

Jakimś cudem, gdzieś kupujesz kolorowe książeczki, czytasz przed spaniem. Tworzysz najpiękniejsze obrazki do kolorowania. Z wyobraźni odtwarzasz Bolka, Lolka i Tolę...i do pary Dziewczynkę.

Czy pamiętasz Mamusiu? Namalujesz ich teraz? Moje wspomnienia niezatarte, pamiętają każdy szczegół tego Twojego obrazka. Pierwsze bloki rysunkowe, ołówkowe kredki, których zapach tkwi w nozdrzach do dzisiaj. Strugane do ostatniego okruszka. Szanowane. Składane po każdym użyciu do kartonowego pudełka. Jedne na spółkę. Używane bez kłótni o kolory, albo kto więcej zużył. 

To Ty, Mamo...

Gotujesz kisiel i budyń w dwóch oddzielnych garnuszkach, tylko po to, aby za chwilę wlewać do kubeczków na zmianę. Kisiel- budyń-kisiel-budyń...Ja wolę kisiel, więc w tym będzie więcej. 

To Ty, Mamo...

Wbijasz żółtko do blaszanego kubka z uszkiem. Dodajesz kilka łyżeczek cukru. Podajesz łyżeczki. Ucieramy dokładnie, bez zniecierpliwienia, tyle ile trzeba, aby było puszyste, bo z kryształkami cukru nie lubimy. Czasem chcemy z kakao. Najlepszy deser dzieciństwa- kogel-mogel. Surowe jajko??? Salmonella! Ohyda! Masakra! Niebo w gębie, którego teraz chyba bym nie przełknęła...

To Ty, Mamo...

Robisz gwoździem dziurkę w oranżadowym kapslu. Siedzimy na schodach z opuszczonymi nogami, machamy nimi beztrosko, żyjemy!

To Ty, Mamo...

Kładziesz się spać ostatnia, a jako pierwsza wstajesz. Budzisz mnie rano do szkoły. Na stole naszykowane śniadanie. Jeszcze gorące kakao, chleb smażony na chrupko, jeszcze wtedy bez jajka. 

To Ty, Mamo...

Tyle wspomnień, wspaniałych chwil, w których Twoje błękitne, spokojne oczy. Mimo zmęczenia, zwątpienia, niedoli...wciąż trwają.

Mogłaś być kimś innym, a zostałaś Mamą. Może przedwcześnie, nie w porę... Wybrałaś Życie! Wybrałaś mnie. 

Kiedyś nie rozumiałam, dziś wiem. 

Skąd Twoje szorstkie, spracowane dłonie. Zmęczone, przeszklone, podkrążone oczy, w których nigdy nie widziałam zwątpienia. Mimo bólu, mimo łez, mimo doświadczeń. Trwałaś. Trwasz. 

Podziwiam Cię, Mamo! Za Twoją cierpliwość. Za Twoją siłę! Za Twoją odwagę! Za Twoją hojność i bezinteresowność wobec innych ludzi.

Uczę się od Ciebie, choć różnie mi idzie...czasem kuleję, upadam, ale Ty nie pozwalasz mi wątpić. Trwasz! Na straży jak kiedyś, gdy miałam 8 lat, jak teraz moja Lidzia. 

Dziękuję Ci, Mamo! Za to, że Ciebie mam, że Jesteś blisko, za serce, jakie mi codziennie okazujesz. Od tylu już lat, to samo, czułe, troskliwe, jedyne...

Chcę Ci rzec coś, kochana...

Kocham Cię Moja Mamo! Najlepsza!

niedziela, 2 stycznia 2022

Kwiatowe Rożki dla Babci i Dziadka

 Mamy styczeń, a więc za trzy tygodnie Dzień Babci i Dziadka! W związku z tym my już zaczynamy myśleć o drobnych, własnoręcznie robionych upominkach. Ostatnio Lidka zrobiła kwiatowe rożki, które są inspiracją w wyzwaniu "Zrobione z mamą" na blogu KTM. Zajrzyjcie i weźcie koniecznie udział! klik


 Jeśli podobają się Wam takie kwiatowe bukiety, które jednocześnie są też kartką z życzeniami to skorzystajcie koniecznie z naszego tutorialu na ich wykonanie.

Potrzebujecie:

- kolorową kartkę A4

- wydrukowane i wycięte kwiatki, polecam stronę "drukowanka"  

- kolorowe mazaki lub kredki do pomalowania kwiatków

- tasiemkę, koronkę lub wstążkę

- taśmę dwustronną, klej magic, nożyczki,  

Krok 1. 

Zegnijcie kartkę tak, jak na zdjęciu:

Krok 2:

Odetnijcie prostokąt, który został i naklejcie go na biały karton, a następnie wytnijcie.



Krok 3:

Składajcie kartkę po kolei według zdjęć:




Krok 4:
Tak przygotowany rożek oklejcie taśmą dwustronną, a następnie tasiemką.

 Krok 5:
Cały rożek przewiążcie wstążką lub sznurkiem.
Krok 6:
Wycięte kwiatki pokolorujcie. Lidzia dostała pod choinkę świetne flamastry, którymi uwielbia malować.


Krok 7: 
Kwiatki naklejcie na pozostawiony prostokąt, tak mniej więcej do połowy i zetnijcie go tak jak na zdjęciu. Jeśli chcecie lekko je podnieść i uzyskać efekt 3D, zastosujcie metodę mojej córci.
 

 Krok 8:
Z tyłu naklejcie lub wpiszcie życzenia.
Krok 9:
Umieśćcie kwiatowy bukiet w rożku i laurka gotowa!

 A tak prezentują się wszystkie 3 kwiatowe rożki zrobione przez Lidię:


Jeśli pomysł się Wam spodobał to koniecznie wspomnijcie o tym w komentarzu i namówcie swoje pociechy do wykonania takich bukietów! Pozdrawiamy! Diana z Lidką
 
 

środa, 23 czerwca 2021

Tato...

 "Każdy może być ojcem, ale tylko ktoś wyjątkowy zostaje tatą..." 

Taka nostalgiczna myśl mnie ogarnęła w tym pięknym dniu, Dniu Ojca. Może dlatego, że sama nie mam Ojca ponad 15 lat i tak naprawdę miałam Go tylko krótką chwilę...a może dlatego, że myśląc Ojciec widzę mojego Piotrka. 

 
Kiedy się poznawaliśmy, czasem przemykało mi przez głowę jakim będzie Tatą. Potem po ślubie często o tym myślałam i widziałam, jak bardzo pragnie nim być. Dążył do tego może nawet bardziej niż ja. Bo kiedy już straciłam nadzieję na dziecko, On ocierał mi łzy i nie pozwalał wątpić. To Jego siła, determinacja i ta wielka chęć posiadania sprawiły, że uwierzyłam. A potem pojawiła się Lidka. Jego "Mała Didi", "Suzi Quatro", Lidzia...Oczko w głowie. Oszalał na Jej punkcie. Kiedy po raz pierwszy Ją zobaczył powiedział, że ma tylko jedno marzenie, aby była dobrym człowiekiem...rozczulił mnie wtedy swoim wyznaniem. Kiedy ja wątpiłam, On spełniał się w roli Ojca stuprocentowo. Wstawał, nosił, kołysał, karmił, zmieniał pieluchy, kąpał. Uczył się bycia Tatą. Nigdy mnie nie zaszufladkował. Obowiązki rodzicielskie wypełnialiśmy na równi, a może On zrobił więcej...Nie dziwiło mnie więc wcale, gdy pierwszym słowem naszej pierworodnej było "Tata", które powtarzała jak mantrę od pierwszych miesięcy życia. To Tata najpierw kładł Ją na podłodze, potem już sadzał i grał na gitarze, a ona podekscytowana stukała w pudło i wołała "tajo"! To Tata kupił jej pierwsze plastikowe narzędzia i zabierał ze sobą na "chuchę". To Tata nauczył ją jeździć na hulajnodze i na rowerze i wykazywał się przy tym anielską cierpliwością do ciągłego podbiegania wte i wewte. To Tata nauczył ją wszystkich podstawowych modlitw, choć wszyscy wokół mówili,że matka nauczycielka ją szkoli. To Tata pokazał jak prawidłowo kreślić literki, wycierał po raz enty krzywo postawiony ogonek. Nie dawał taryfy ulgowej. To Tata kładł nieustannie na talerzu wszystko, co było ble, aby po jakimś czasie usłyszeć, że to jest pyszne lub co najmniej zjadliwe. To Tata nauczył gry w warcaby i karty, grał w planszówki, układał puzzle i klocki Lego. Kąpał do piątego roku życia, mył głowę, rozczesywał i suszył długie włosy. To Tata był jej pierwszym fryzjerem, który z chirurgiczną precyzją ściął włoski na tzw. garnek😂To Tata czytał w ciągu dnia i przed spaniem. Po pracy zawsze brał na ręce i podrzucał, przytulał i całował, pytał jak minął dzień. W czasie choroby spał przy łóżku lub niósł na rękach na nocny dyżur. Bawił się w Ciuciubabkę i lalkami Barbie, organizował dyskoteki w salonie.  Zawsze miał czas...na wygłupy, na zabawę, na mądre rozmowy. A Lidzia wpatrzona w Niego jak w obrazek chłonęła jak gąbka wszystko, co jej przekazywał i kiedy wracał zmęczony po pracy, otwierała swoje małe ramiona i biegła co sił na spotkanie z Tatusiem! Takim, który nie odtrąci, nie ominie, nie zlekceważy. Tatą Piotrkiem, któremu dziś zwierza się ze swoich sekretów, wchodzi na kolana, zaciska ręce na szyi tak mocno, jakby przez to chciała powiedzieć: "O tak mocno, tak mocno Cię kocham". Tatą, z którym dziś drze koty, kłóci się i obraża, tylko po to, aby po kilku minutach przeprosić i wgramolić na plecy. Tatą, o którego wciąż pyta pod nieobecność. Z którego zdaniem liczy się najbardziej, bo choć mama się zgodzi, to trzeba jeszcze pójść zapytać tatę. Tatą idealnym: kochającym, oddanym, troskliwym, odpowiedzialnym i spokojnym, ale również wymagającym, konsekwentnym i stanowczym. Takim, przy którym dzieci się śmieją, a nie drżą, szaleją, a nie stoją na baczność, rozmawiają, a nie trwają w milczeniu. Takim, który kocha i uczy miłości, szanuje i uczy szacunku, buduje autorytet na lata. Taki jest Tata moich dzieci i to zachowanie powiela już po raz trzeci. Z roku na rok jakby bardziej, mądrzej, dojrzalej wypełnia rolę Ojca. Swoją miłość i oddanie musi dzielić teraz przez trzy, ale nigdy nie faworyzuje, nie daje powodów do zazdrości, nie porównuje. Po prostu kocha! Pokazuje też dzieciom czym jest praca i to, że nie zaboli go ręka od odkurzacza, umycia talerza czy podłogi. Bardzo mi pomaga we wszystkich domowych czynnościach, ale najbardziej...przy dzieciach. A jak Go wspomną w dorosłości? Co Im utkwi w pamięci? Jego troskliwe oczy...łagodny uśmiech...spokojny głos...ciepłe dłonie...silne ramiona...spontaniczne zabawy...czułe gesty? A może jeszcze coś innego, o czym nawet ja nie mam teraz pojęcia? A co zapamięta On, Tato? Może te noski przyciśnięte do szyby i czekające w skupieniu na pojawienie się "horda" przed domem? A może tę wielką, głośną, euforyczną radość, gdy wreszcie stanie w drzwiach? Kręcenie się w kółko, bieganie, skakanie i nieustanne wołanie: Tata, Tata! Niekończące się opowieści, o tym co się dziś wydarzyło i to pokazywanie, wszystkiego: nowy rysunek, tatuaż, zadrapanie, siniak, siku w sedesie......? Gdzieś kiedyś przeczytałam, że "To właśnie ojcostwo najlepiej definiuje naturę i tożsamość mężczyzny. I to ono najbardziej uwypukla jego najlepsze cechy" i zgadzam się z tymi słowami w 100%! Uwypukliło...Pozdrawiam wszystkich Tatusiów! Diana


sobota, 27 marca 2021

Słodka Wielkanoc

 Witajcie! Mamy wiosnę! Wszystko budzi się do życia...

Ja także ostatnio o dziwo mam więcej energii. Chyba pierwsze promienie wiosennego słońca i ciepełko na dworze to sprawiły. A może sam fakt, że wreszcie wychodzimy częściej na dwór i nie mamy na sobie kilogramów ciuchów 😃

Rok pandemii zleciał nie wiadomo kiedy. Zaraza nas nie ominęła, ale też nie pokonała 💪Za tydzień kolejna covidowa Wielkanoc😤, znów zakazy i obostrzenia...no, ale tradycja rzecz święta i poświętować należy!

U mnie świętami pachnie już ze dwa tygodnie, albo i dłużej, a wszystko za sprawą świątecznych wypieków, które testuję, aby się z Wami nimi podzielić i zainspirować do ich upieczenia! Pisałam o nich też post na blogu KTM, do śledzenia którego zachęcam.

Wspólnie z dzieciakami przygotowaliśmy moc słodkich inspiracji. Skupiliśmy się głównie na babkach i ciasteczkach, ale wyszły z tego również mazurki. Niestety nie udało nam się upiec sernika, ale polecę Wam nasz ulubiony 😋

Pierwszym pomysłem, jakim chcemy się z Wami podzielić są babeczki jogurtowe z brzoskwiniami, do których dodatkowo dodałam uprażone migdały. Udekorowane zostały bitą śmietaną i kółkami wyciętymi z brzoskwiń. Moim zamysłem było, aby wyglądały jak jajka sadzone i chyba...się udało?!


Babeczki jogurtowe z brzoskwiniami

Składniki (w temperaturze pokojowej):

2szkl. mąki pszennej

2 łyżeczki proszku do pieczenia 

½ szkl. drobnego cukru do wypieków

2 duże jajka

250 ml jogurtu naturalnego

pół szklanki oleju słonecznikowego lub rzepakowego

kilka kropli olejku waniliowego lub ekstraktu z wanilii 

puszka brzoskwiń (kroimy w krążki i wycinamy kieliszkiem kółka)

50 g prażonych płatków migdałowych

250 ml śmietany 30% + fix do ubijania

Sposób wykonania:

Jajka z cukrem ubić mikserem na biały puch. Powoli miksując  dodać jogurt, olejek i olej. Przesiać mąkę z proszkiem do masy jajecznej i delikatnie wymieszać. Na koniec do masy wrzucić pokrojone w kostkę brzoskwinie, które zostały po wycięciu kółek i płatki migdałowe. Przełożyć do papilotek i piec w temp. 180 stopni do tzw. suchego patyczka.         

Po upieczeniu każdą babeczkę dekorujemy ubitą ze śmietan – fixem śmietaną 30% , a na wierzch kładziemy kółko brzoskwini. 

 

Polecam te babeczki, są wilgotne w środku, a płatki migdałowe cudnie chrupią.

 

Na blogu Ali Kochanowskiej zobaczyłam ciastka w kształcie jajek i postanowiłam, że też takie upiekę, ale ze swojego sprawdzonego przepisu. Środki też zrobiłam po swojemu 😁


Kruche jajeczka 

Składniki:

1 jajo

2 żółtka

180 g margaryny z lodówki            

2 szkl. mąki pszennej

Cukier waniliowy

100 g zmielonych migdałów

½ szkl cukru pudru

Z tych składników zagnieść ciasto i wstawić na godzinę do lodówki.

Na „żółtka” :

1 słoik dżemu pomarańczowego lub brzoskwiniowego

1 galaretka pomarańczowa

3 krople olejku pomarańczowego

Dżem lekko podgrzać, wsypać suchą galaretkę, dodać olejek i dokładnie wymieszać. Ostudzić.

Sposób wykonania:

Ciasto wałkować na około pół cm. Wycinać foremką w kształcie jajka. W połowie ciastek wykrawać kieliszkiem kółka na żółtko. 

Piec w temp. 180 stopni C 10-15 min. Po ostudzeniu przełożyć ulubioną marmoladą ciastko bez dziurki z ciastkiem z dziurką. Posypać cukrem pudrem, a w miejsce żółtka nałożyć odrobinę przygotowanej marmolady pomarańczowej. Pozostawić do zastygnięcia żółtek i odmięknięcia ciastek na noc. 

 

Dla moich dzieciaczków największą frajdą jest zawsze pieczenie i dekorowanie drobnych ciasteczek. Tym razem upiekliśmy kruche ciasteczka wielkanocne według starej receptury babci.

 

To były pierwsze ciasteczka Bartusia. Był tak zaangażowany w swoją pracę, że nie mogąc doczekać się efektu końcowego zjadł jedno ciastko na surowo 😍


Kruche ciasteczka  ze starego zeszytu babci:

Składniki:

6 żółtek

2 łyżki smalcu

1, 5 kostki margaryny

3 łyżki śmietany 18 %

1 płaska łyżeczka „wypieku” (tak kiedyś określano proszek do pieczenia)

1 szklanka drobnego cukru

1 cukier waniliowy

Mąki tyle, aby zagnieść odchodzące od ręki i nie przywierające do stolnicy ciasto.

Z podanych składników należy zagnieść ciasto, schłodzić je w lodówce około godziny, a następnie wykrawać ciasteczka i piec je w temp. 180 st.C ok. 15 min. na złoto.

Z tego samego przepisu Lidka upiekła mini mazurki w kształcie pisanek, które obowiązkowo udekorowało grubą ilością lukru i cukrowymi ozdobami.

 
 

Ciasteczka po upieczeniu są bardzo kruche i miękkie i mają kilka warstw w środku, dlatego postanowiłyśmy ten przepis na ciasto wykorzystać jako spody do mazurków. Lidia zrobiła pisankę przełożoną marmoladą.


 

Ja natomiast trochę zaimprowizowałam i stworzyłam Mazurek o smaku delicji. Jako spodu użyłam przepisu na ciasto babci, na które po upieczeniu wylałam pozostałą po "żółtkach" z ciastek jajek galaretkę pomarańczową, a całość polałam czekoladą. Wyszło pysznie!

 

Polecam Wam spróbować czegoś innego niż kajmak czy marmolada 😉
 


 

Jeśli lubicie serniki i macie ochotę odejść od konwenansów rosy, brzoskwiń czy krakowskiego, to polecam Sernik Biały Michałek, który wypróbowałam kilka lat temu, a przepis zaczerpnęłam stąd klik, jest naprawdę wspaniały w smaku!

 

W tym roku swoją uwagę skupiłam na babkach i w jednym tygodniu jedliśmy aż 3 smaki! 

Pierwsza, którą Wam proponuję i polecam to Babka z kawałkami kajmaku, poezja!

 

Do przepisu podchodziłam dość sceptycznie, ale...się naprawdę miło zaskoczyłam!

 

Oczywiście trochę pozmieniałam w przepisie i dodałam 2 łyżki kawy Inki 😂 a oryginalny przepis macie tu kajmakowa

 

Drugą babką, którą wypróbowałam była Babka marmurkowa:

 

Dodatkowo dodałam do części ciemnej 100 g cynamonu😋bo lubię! A przepis na tą babeczkę znajdziecie tutaj marmurkowa

 

Do naszych ulubionych i zarazem sprawdzonych babek, należą moje autorskie przepisy na Babkę cytrynową z polewą kiwi, na którą przepis znajdziecie tu cytrynowa

 

Bardzo prosta w wykonaniu i zawsze wychodzi.

 Oraz Babka karmelowo - orzechowa, z przepisu, który macie tutaj: karmelowo-orzechowa, babka pachnie na pół okolicy, gdy się piecze.

 
 

Mówi się, że królową babek wielkanocnych jest Babka drożdżowa, polecam więc przepis własny na babkę o smaku cytrynowym.


 Babka drożdżowa cytrynowa:

100 ml ciepłego mleka

10 łyżek cukru

cukier waniliowy z cytryną

50 g drożdży

2,5 szkl. mąki

150 g rozpuszczonego i ostudzonego masła

5 żółtek

otarta skórka z cytryny

olejek waniliowy

szczypta soli

Lukier:

sok z 1 cytryny (gorący)

ok. szkl. cukru pudru

Wszystkie składniki na ciasto powinny być w temp. pokojowej

Z drożdży, połowy mleka, 2 łyżek mąki i łyżki cukru zrobić rozczyn i odstawić na 15 minut do wyrośnięcia. 

Po wyrośnięciu dodać resztę składników i zagnieść gładkie, odstające od ręki ciasto. Odstawić na godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie ciasto jeszcze raz przegnieść i włożyć do 2 foremek na babkę (dokładnie wysmarowanych masłem i obsypanych mąką). Odstawić na pół godziny do podwojenia objętości. Piec ok. 30 min. w 180 st.C. Po ostudzeniu polukrować i udekorować.


 

Babka jest bardzo cytrynowa i mięciutka. Dla niektórych mało słodka, ale moim zdaniem słodyczy dodaje jej lukier, który robimy poprzez ucieranie cukru pudru z sokiem.

 


 

Czy moje słodkie świąteczne wariacje przypadły Wam do gustu? A może już myślicie o którymś z powyższych przepisów? Po cichu liczę, że choć trochę pociekła Wam ślinka i się zainspirujecie😃 Jeśli tak, to będę bardzo szczęśliwa! Dajcie znać w komentarzach jak poszło. Życzymy udanych wypieków! Diana z Lidką i Bartusiem
 

Chcę Ci rzec coś, kochana...

Chcemy Ci rzec coś, kochana! Dzisiaj, jak co dzień rano, zerwałaś się do pracy. Wstajesz tak wcześnie, Mamo, o świcie, niby ...