diarsowe dni, diarspasje, diars

niedziela, 31 stycznia 2021

Orkiestra Wielkich Serc

 Siema!

Dziś 29 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy! 

Dziecko Jurka Owsiaka. Tak, tego, co to niektórych tak mocno wkurza za to, jakie czerpie korzyści z tego całego grania... Temat zazwyczaj rozkręca się w styczniu, kiedy trwa owsiakowa "letnia zadyma w środku zimy", czyli WOŚP.

Ja gram w Orkiestrze! I chcę Wam opowiedzieć o moich odczuciach.

Moja przygoda z WOŚP -em rozpoczęła się w 98 roku, kiedy po raz pierwszy miałam zaszczyt być wolontariuszką. Był 6 finał. Zima jak dziś. Śnieżyca, że świata nie widać. Nie chciało się wyjść na ulicę, ale było zadanie do wykonania, misja...zbieraliśmy na dzieci poszkodowane w wypadkach drogowych. Mimo niesprzyjającej aury na ulice po obiedzie wyszło mnóstwo spacerowiczów, z małymi dziećmi na sankach i ramionach. Każdy chciał wrzucić swoją cegiełkę do puszki i mieć czerwone serduszko. Nie dawane do ręki, jak dziś, ale od razu naklejane i to najlepiej w najbardziej widocznym miejscu. Na czapce! Ci ludzie byli dumni z tego, że mają to serduszko, że mogli pomóc. 


 

W tamtym czasie jeszcze trzeba było dużo tłumaczyć, co to za akcja, na co zbieramy, bo nie było to aż tak nagłaśniane w mediach. Ale ludzie chętnie wspierali. Wolontariuszy trzeba było też wówczas wypatrywać, gdyż na ulicach nie było nas aż tak dużo. Potem były kolejne finały, w które wciągałam znajomych. Niestety nie mam żadnych zdjęć z tych akcji. Wiadomo smartfonów nie było. Zostały piękne wspomnienia.

Po finałach pisałam listy do Jurka. Często długie i z wierszami, opisywałam moje odczucia. Zawsze odpisał! Do dziś zachowałam te listy na pamiątkę. Przysyłał mi też płyty, książki, gadżety, zapraszał do studia. Słuchałam jego audycji "Sie kręci"w radiowej trójce. Raz nawet przeczytał mój list na antenie!


 

Z grupą przyjaciół jeździliśmy też na owsiakowe wówczas Przystanki Woodstock. Chodziliśmy tam na koncerty, spaliśmy w namiotach, śpiewaliśmy przy gitarze Cichego. Nie byliśmy święci, ale nie byliśmy bandą, dziczą, hołotą...jak dało się słyszeć w TV. Byliśmy młodzieżą lat 90. Pełni optymizmu, zapału i szacunku do siebie! Wszyscy wyszliśmy na ludzi. Baśka Sz. (w wianku) założyła w naszym mieście teatr. Biały (ten z otwartą japą na pierwszym planie) śpiewa w zespole Gravity Off, spełnił swoje marzenie i w ubiegłym roku zagrał na Pol'and'Rock, czyli dawnym Woodstocku. Emilka (2 od lewej) jest cenionym grafikiem....i tak dalej można by wymieniać. "To my - Ziemi naszej sól z brudnych dzielnic i zapadłych dziur"pokazywaliśmy czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość, muzyka! A Owsiak organizował i organizuje nam te "przystanki", jako wdzięczność za udział w Orkiestrze.


 

Jako nauczyciel również skorzystałam z ofiarności WOŚP -u. Zostałam przeszkolona w akcji "Ratujemy i uczymy ratować" i przywiozłam do naszej maleńkiej szkółki 3 fantomy i wiele pomocnych gadżetów do nauki pierwszej pomocy. Nigdy nie byłoby nas stać na takie pomoce. Dzięki tej akcji mogłam uczyć dzieci udzielania pierwszej pomocy na zajęciach.


 

W ubiegłym roku byłam z instruktorami Hufca Chełm w Józefowie na Roztoczu na szkoleniu. Akurat się tak cudnie złożyło, że na rynku tego malutkiego miasteczka trwał finał WOŚP. Wskoczyliśmy bardzo spontanicznie na scenę, wywołaliśmy jednego z małych wolontariuszy. My zaśpiewaliśmy kilka harcerskich piosenek, a chłopak wszedł w tłum z puszką. Tak spontanicznie działają tylko harcerze i WOŚP! To była niesamowita chwila. Cieszyliśmy się jak dzieci, że mogliśmy wesprzeć Orkiestrę z dala od domu. 


 

I na koniec moje matczyne odczucia...chyba najbardziej trudne i zarazem wzruszające momenty zetknięcia ze sprzętem od Owsiaka.

Maleńkie ciałko mojej pierworodnej córeczki powoli wsuwające się w tomograf z wielkim czerwonym sercem. Pompy strzykawkowe podające bezboleśnie leki trzymanemu na rękach niemowlęciu. I marzenie, które się spełniło po wielu latach. Wielkie czerwone fotele dla rodziców, koczujących przy dziecięcych łóżeczkach, które pojawiły się niedawno. Kiedy siedziałam przez 9 nocy przy łóżeczku mojej 8 miesięcznej córki na krześle o takich właśnie marzyłam! Dziękuję Ci za nie Jurku w imieniu innych rodziców!

Orkiestrowe serce towarzyszyło mi, kiedy wchodziłam do szpitala, aby rodzić synka. Wiedziałam, że skoro tak jasno świeci nad szpitalnymi drzwiami, to tu mogę czuć się bezpiecznie. I niedawno, kiedy na świat jako wcześniak wybrała się moja najmłodsza Kruszyna i do sali porodowej wjechał inkubator z serduszkiem. 

Gram w Orkiestrze Owsiaka! Orkiestrze Wielkich Serc! "Do końca świata i o jeden dzień dłużej!" Biorę udział w internetowych licytacjach i sama wystawiam swoje rękodzieło. A dziś wrzucę do orkiestrowej puszki kolejny raz swoją cegiełkę i moje dzieci też! Dziękuję Jurkowi za to, że mimo wszelkich przeciwności chce organizować kolejne finały i być dyrygentem tej Orkiestry ludzkich serc! Bo razem WYGRAMY! 


Jeśli macie ochotę, to opiszcie swoje odczucia i wspomnienia z orkiestrowego grania 😉 

Udanej niedzieli Wam życzę! Diana


sobota, 30 stycznia 2021

Historia z plackami w tle

Placki Babci Lili...

Dziś sobota, więc pora zrobić placki. Miękkie, pulchniutkie, z dziurami w środku...takie są!            

Ja nazwałam je plackami babci Lili, gdyż pamiętam je z czasów dzieciństwa, kiedy nasza babcia często je smażyła. Zwłaszcza latem, gdy spędzałyśmy u niej wakacje. Zawsze były posypywane cukrem pudrem i podawane z gotowaną, ciemną kawą zbożową...

Potem te placki robiła moja mama, ale (nic jej nie ujmując oczywiści) to już nie były te babcine 😁

Aż wreszcie postanowiłam, że sama nauczę się je robić. Najpierw dla męża, a teraz dla dzieciaków, które je uwielbiają. My jemy je z marmoladą, choć Lidka dotrzymuje tradycji i została przy cukrze pudrze.  

Jakież było moje zdziwienie, gdy odwiedzająca mnie koleżanka z Podkarpacia powiedziała, że to są ich tradycyjne proziaki! Tylko u nich wypiekało się je na płycie kuchni kaflowej. Ile lat żyję i jem te nasze placki, to tej nazwy nie słyszałam. Zaczęłam szperać w Internetach i rzeczywiście były te proziaki...Ciut zawiedziona pędzę do babci i pytam o historię przepisu. Oczywiście mówię jej o proziakach. Babcia oczy wytrzeszczyła i też takiej nazwy nie słyszała. Placki zna od swojej mamy, a tamta od swojej...i nie wiadomo jeszcze, która od której. Moja babcia przywiozła ten przepis do Kumowa po ślubie z rodzinnego domu z Mołodutyna, więc nazywała je mołodutyńskie. Nie raz słyszałam i inne nazwy: sodówki, placki na zsiadłym mleku, placki na sodzie, ale z ręką na sercu mówię, że o proziakach pierwszy raz usłyszałam w sierpniu 2020, mając 39 latek na koncie.

Tak czy inaczej u mnie są to placki babci Lili, smażę je na oleju, moja rodzina się nimi zajada najczęściej na podwieczorek, a przepis mojej babuni znajdziecie tu https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/placki-babci-lili-1

Ja kroję ciasto na grubsze prostokąty, romby, kwadraty czy co kto woli i daję im jeszcze chwilę na stolnicy, aby podrosły, wtedy są bardziej pulchne.

A po usmażeniu prezentują się tak:
 
Następnym razem poznacie nieco zmodyfikowaną przeze mnie wersję babcinego przepisu, ciut nowoczesną, ale równie smaczną. Pozdrawiam i życzę miłej soboty! Diana

 

czwartek, 28 stycznia 2021

Lampion ze słoika

 Niedawno obchodziliśmy Dzień Babci. Z tej okazji Lidka postanowiła własnoręcznie wykonać upominek dla Babci Iwonki i Prababci Lili. Postanowiłyśmy, że będą to lampiony ze starych słoików, które kiedyś widziałyśmy tu https://mojedziecikreatywnie.pl/2018/01/lampion-ze-sloika-pachnacy-i-od-serca/

 Zobaczcie, jak krok po kroku powstawały lidkowe prezenty. Babcie oczywiście były zachwycone!

Do wykonania lampionu potrzebujecie:

- słoik

- białą farbę akrylową

- gąbkę

- serce wycięte z papieru i podklejone taśmą dwustronną

- sól morską plus ewentualnie barwniki

- wstążkę lub sznurek

- świeczkę typu tea light

1. Serce przyklejcie na suchy słoik, a następnie przy pomocy gąbki pomalujcie całą powierzchnię białą farbą.


 

2. Pomalowany słoik odstawcie do wysuszenia.



3. Delikatnie odklejcie serce od słoika, tak, aby powstało Wam okienko.


 4. Do słoika nasypcie białej soli morskiej lub zabarwcie ją według uznania barwnikiem. My użyłyśmy takiego do mydełek.



5. Słoik przewiążcie wstążką lub sznurkiem. Nie zapomnijcie włożyć świeczki do środka! Lampion gotowy!

A lampiony Lidii prezentowały się uroczo...




Mam nadzieję, że pomysł się Wam podoba? Możecie go wykorzystać np. na zbliżające się Walentynki lub inną okazję. 

Do zobaczenia! Miłego dnia! 

Diarsowe Dni

Chcę Ci rzec coś, kochana...

Chcemy Ci rzec coś, kochana! Dzisiaj, jak co dzień rano, zerwałaś się do pracy. Wstajesz tak wcześnie, Mamo, o świcie, niby ...