Dziś Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Jako autorka 3 tomików poezji - świętuję!
Na razie patrzę z nostalgią na powiększające się wciąż stosiki nowo zakupionych książek, poukładane w każdym możliwym miejscu w domu. Te na teraz, tamte na potem, a jeszcze inne na kiedyś...Na kiedy? Na czas, gdy jedyną okazją do czytania nie będzie 20 minutowa drzemka Lusi, czy moja jednodniowa bezsenność o piątej nad ranem. Bycie mamą nie oznacza całkowitego zrezygnowania z czytania, ale trochę je ogranicza. 😁Bo zamiast pachnącej nowością "Dziewczyny z fotografii" sięgasz poraz kolejny po Misię, albo Kubę i Bubę. Serię "Zaopiekuj się mną" znasz już na pamięć, a na myśl o czytaniu lidlowego komiksu robisz kwaśną minę...
Moja Lidka jest prawdziwym molem książkowym, z czego jestem bardzo dumna! Gdybyście widzieli jej reakcję na nowo zakupione książki. Oczy wielkie jak 5 złotych, szeroko otwarta buzia i ten błysk w spojrzeniu. Pierwszą czynnością, jaką wykonuje po otrzymaniu księgarnianej przesyłki jest...wąchanie! Tak. Sama się zdziwiłam, jak otwiera książkę i zanim zacznie ją przeglądać, napawa się zapachem farby drukarskiej. Zupełnie tak samo jak ja!
- "Mamo, jak ta książka pięknie pachnie"! - zwraca się do mnie moja latorośl.
- Czym? - pytam zaskoczona
- "Nowością! Sama zobacz." - odpowiada mi wtedy, po czym podsuwa książkę pod mój nos tak, że strąca z niego okulary.
Taka jest ta moja Pierworodna. Od kiedy pamiętam, książki były jej ulubionymi zabawkami. To one służyły za gryzaki i za przytulanki.
W wieku dwóch lat potrafiła rozpoznać piankowe litery i przynieść te, o które prosiliśmy. Robiliśmy to w formie zabawy. C - jak cytrynka, Z - jak zegarek, B - jak babcia i tak dalej, a ona nam nosiła. Ludzie patrzący z boku niejednokrotnie komentowali to w taki sposób, że ją szkolę, bo jestem nauczycielką 😀😜, ale dla mnie to było naturalne, że skoro dziecko ciągnie do książek, to muszę to wykorzystać. Robiła to również moja mama i babcia, które bardzo dużo czasu poświęcały na czytanie jej ulubionych książeczek. Mam takie nagranie, na którym w wieku trzech lat recytuje na pamięć opowiastkę o listonoszu Felku, której nauczyła ją prababcia.
W późniejszym czasie nie było dla Lidki lepszego prezentu niż książka. Zaczęło się oczywiście od tych sztampowych, z baśniami, bajkami, wierszami. Inne prezenty po kilku zabawach szły w kąt i do dziś już o nich nie pamięta, a książki uwielbiała zawsze i często do nich wraca.
W wieku pięciu lat za sprawą świetnej akcji "Mała książka, wielki człowiek", zapisałam Lidzię do miejskiej biblioteki. To było jej pierwsze poważne zetknięcie z tą instytucją. Ogromne ilości książek, równo poukładane na wielkich regałach zrobiły na niej duże wrażenie. Jeszcze więcej frajdy miała z możliwości wyboru.
To ona decydowała, co chce wypożyczyć, albo prosiła panią bibliotekarkę o polecenie książek z konkretnej tematyki. Oczywiście zaczęło się od kotów, piesków, koników. Był też czas przypowieści biblijnych, potem legend czy współczesnych wersji baśni. Obecnie jesteśmy na etapie Grzegorza Kasdepke, którego moja córka uwielbia. Nie ma wieczoru, aby położyła się spać bez przeczytania jej choćby fragmentu jakiejś książki, a my choć czasem bardzo zmęczeni idziemy do jej pokoju na zmianę i czytamy, bo nie ma nic piękniejszego niż dziecko łaknące książek! Nawet się nie obejrzałam, kiedy moja mała córeczka zaczęła składać z sylab pierwsze słowa i zdania, a radości z patrzenia jak siedzi skupiona nad rozłożoną książką i ...czyta nie da się opisać słowami. Tej miłości już nic nie pokona, bo"Czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci". Dziś wiem, że warto było...zamiast wygodnie rozłożyć się na kanapie, siedziałam skulona na podłodze i przekładałam w kółko kolorowe kartki z laminowanej tektury. Zamiast włączyć kolejną powtórkę znanego serialu, powtarzałam te same brzechwowe wierszyki. Zamiast zamknąć drzwi i powiedzieć "dobranoc", kładę się obok i wprowadzam moją córkę do świata wyobraźni. A jej największym marzeniem jest móc wreszcie wypożyczać książki w szkolnej bibliotece. Już nie może doczekać się pierwszej klasy, bo wtedy będzie pasowana na czytelnika i będzie mogła wypożyczyć do domu to, co sama wybierze.
Do tego książkowego świata wkracza pomalutku też Bartuś, choć już widzę że jego interesują bardziej w książeczkach sprawy techniczne niż rymowane 😂, więc nic na siłę. Powoli, małymi kroczkami do celu.
"Czytanie to najlepsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła" - mawiała nasza noblistka Szymborska. Bawcie się więc w tą zabawę ze swoimi dziećmi i sami! Nie tylko od święta...
Pozdrawiam i życzę miłych wrażeń czytelniczych! Diana
PS Zostaw komentarz pod postem i dołącz do obserwatorów mojego bloga.