"Każdy może być ojcem, ale tylko ktoś wyjątkowy zostaje tatą..."
Taka nostalgiczna myśl mnie ogarnęła w tym pięknym dniu, Dniu Ojca. Może dlatego, że sama nie mam Ojca ponad 15 lat i tak naprawdę miałam Go tylko krótką chwilę...a może dlatego, że myśląc Ojciec widzę mojego Piotrka.
Kiedy się poznawaliśmy, czasem przemykało mi przez głowę jakim będzie Tatą. Potem po ślubie często o tym myślałam i widziałam, jak bardzo pragnie nim być. Dążył do tego może nawet bardziej niż ja. Bo kiedy już straciłam nadzieję na dziecko, On ocierał mi łzy i nie pozwalał wątpić. To Jego siła, determinacja i ta wielka chęć posiadania sprawiły, że uwierzyłam. A potem pojawiła się Lidka. Jego "Mała Didi", "Suzi Quatro", Lidzia...Oczko w głowie. Oszalał na Jej punkcie. Kiedy po raz pierwszy Ją zobaczył powiedział, że ma tylko jedno marzenie, aby była dobrym człowiekiem...rozczulił mnie wtedy swoim wyznaniem. Kiedy ja wątpiłam, On spełniał się w roli Ojca stuprocentowo. Wstawał, nosił, kołysał, karmił, zmieniał pieluchy, kąpał. Uczył się bycia Tatą. Nigdy mnie nie zaszufladkował. Obowiązki rodzicielskie wypełnialiśmy na równi, a może On zrobił więcej...Nie dziwiło mnie więc wcale, gdy pierwszym słowem naszej pierworodnej było "Tata", które powtarzała jak mantrę od pierwszych miesięcy życia. To Tata najpierw kładł Ją na podłodze, potem już sadzał i grał na gitarze, a ona podekscytowana stukała w pudło i wołała "tajo"! To Tata kupił jej pierwsze plastikowe narzędzia i zabierał ze sobą na "chuchę". To Tata nauczył ją jeździć na hulajnodze i na rowerze i wykazywał się przy tym anielską cierpliwością do ciągłego podbiegania wte i wewte. To Tata nauczył ją wszystkich podstawowych modlitw, choć wszyscy wokół mówili,że matka nauczycielka ją szkoli. To Tata pokazał jak prawidłowo kreślić literki, wycierał po raz enty krzywo postawiony ogonek. Nie dawał taryfy ulgowej. To Tata kładł nieustannie na talerzu wszystko, co było ble, aby po jakimś czasie usłyszeć, że to jest pyszne lub co najmniej zjadliwe. To Tata nauczył gry w warcaby i karty, grał w planszówki, układał puzzle i klocki Lego. Kąpał do piątego roku życia, mył głowę, rozczesywał i suszył długie włosy. To Tata był jej pierwszym fryzjerem, który z chirurgiczną precyzją ściął włoski na tzw. garnek😂To Tata czytał w ciągu dnia i przed spaniem. Po pracy zawsze brał na ręce i podrzucał, przytulał i całował, pytał jak minął dzień. W czasie choroby spał przy łóżku lub niósł na rękach na nocny dyżur. Bawił się w Ciuciubabkę i lalkami Barbie, organizował dyskoteki w salonie. Zawsze miał czas...na wygłupy, na zabawę, na mądre rozmowy. A Lidzia wpatrzona w Niego jak w obrazek chłonęła jak gąbka wszystko, co jej przekazywał i kiedy wracał zmęczony po pracy, otwierała swoje małe ramiona i biegła co sił na spotkanie z Tatusiem! Takim, który nie odtrąci, nie ominie, nie zlekceważy. Tatą Piotrkiem, któremu dziś zwierza się ze swoich sekretów, wchodzi na kolana, zaciska ręce na szyi tak mocno, jakby przez to chciała powiedzieć: "O tak mocno, tak mocno Cię kocham". Tatą, z którym dziś drze koty, kłóci się i obraża, tylko po to, aby po kilku minutach przeprosić i wgramolić na plecy. Tatą, o którego wciąż pyta pod nieobecność. Z którego zdaniem liczy się najbardziej, bo choć mama się zgodzi, to trzeba jeszcze pójść zapytać tatę. Tatą idealnym: kochającym, oddanym, troskliwym, odpowiedzialnym i spokojnym, ale również wymagającym, konsekwentnym i stanowczym. Takim, przy którym dzieci się śmieją, a nie drżą, szaleją, a nie stoją na baczność, rozmawiają, a nie trwają w milczeniu. Takim, który kocha i uczy miłości, szanuje i uczy szacunku, buduje autorytet na lata. Taki jest Tata moich dzieci i to zachowanie powiela już po raz trzeci. Z roku na rok jakby bardziej, mądrzej, dojrzalej wypełnia rolę Ojca. Swoją miłość i oddanie musi dzielić teraz przez trzy, ale nigdy nie faworyzuje, nie daje powodów do zazdrości, nie porównuje. Po prostu kocha! Pokazuje też dzieciom czym jest praca i to, że nie zaboli go ręka od odkurzacza, umycia talerza czy podłogi. Bardzo mi pomaga we wszystkich domowych czynnościach, ale najbardziej...przy dzieciach. A jak Go wspomną w dorosłości? Co Im utkwi w pamięci? Jego troskliwe oczy...łagodny uśmiech...spokojny głos...ciepłe dłonie...silne ramiona...spontaniczne zabawy...czułe gesty? A może jeszcze coś innego, o czym nawet ja nie mam teraz pojęcia? A co zapamięta On, Tato? Może te noski przyciśnięte do szyby i czekające w skupieniu na pojawienie się "horda" przed domem? A może tę wielką, głośną, euforyczną radość, gdy wreszcie stanie w drzwiach? Kręcenie się w kółko, bieganie, skakanie i nieustanne wołanie: Tata, Tata! Niekończące się opowieści, o tym co się dziś wydarzyło i to pokazywanie, wszystkiego: nowy rysunek, tatuaż, zadrapanie, siniak, siku w sedesie......? Gdzieś kiedyś przeczytałam, że "To właśnie ojcostwo najlepiej definiuje naturę i tożsamość mężczyzny. I to ono najbardziej uwypukla jego najlepsze cechy" i zgadzam się z tymi słowami w 100%! Uwypukliło...Pozdrawiam wszystkich Tatusiów! Diana