czwartek, 11 lutego 2021

Tłusty Czwartek w naszym domu

 "Powiedział Bartek, że dziś Tłusty Czwartek, 

a Bartkowa uwierzyła, smacznych pączków nasmażyła" !

To staropolskie przysłowie znają chyba wszyscy, a tradycji Tłustego Czwartku dotrzymują na pewno 😁 

Ja za smażenie pączków jak na razie się nie biorę i w najbliższej przyszłości nie zamierzam, a wszystko za sprawą mojej Mamy, która w tej dziedzinie jej mistrzynią. Jej pączki znają moi znajomi w całym powiecie, gdyż zawsze zrobi ich tyle, że spokojnie Kumów by obdzieliła. Przepisu na pączki nie ma...tak twierdzi. Robi je na tak zwane oko. Jedno jest tylko pewne, że do maminych pączków idzie co najmniej 30 żółtek, co niektórym wydaje się przesadą. W internetowych przepisach na pączki można znaleźć nawet takie z 1 jajkiem 😄, co z kolei mojej Mamie wydaje się dziwne i jest po prostu skąpstwem. Więc sekretem jej cudownych pączusiów jest dodatek ogromnej ilości żółtek i serca! Nadziewane są najczęściej wiśniami lub dżemem agrestowym, choć próbowała też róży, budyniu czy nutelli, to jednak drylowane latem wiśnie u nas zwyciężyły!

 

Od kiedy sięgam pamięcią w moim domu zawsze w Tłusty Czwartek Mama smażyła pączki. Potem stworzyła nam taką niepisaną tradycję, że zaczęła robić je również w Sylwestra. Niejednokrotnie podążaliśmy na sylwestrowe domówki z tacami pełnymi pączków. 

Nie chcąc wchodzić w paradę maminym pączkom i nie próbując nawet z nią konkurować, postanowiłam pączków nie smażyć! Chciałam jednak tradycję Tłustego Czwartku w naszym domu wprowadzić i opowiedzieć o niej Lidce. W związku z tym co roku, kilka dni przed tłustym czwartkiem smażyłyśmy wspólnie racuchy.

 

W tym roku postanowiłam nieco zaszaleć i wskoczyć na bardziej głęboki olej! Usmażyłyśmy więc pączusie kładzione łyżką, kształt których Piotrek porównał do "koronawirusów" 😄więc wszystko na czasie...


 


 

Smakowały wybornie i były świetnym podwieczorkiem!


Zrobiłyśmy sobie też tłustą niedzielę i nauczyłam Lidkę robić tzw. chrust, ale zamiast faworków wybrała róże karnawałowe, które sama przygotowała od A do Z ! Ja zajęłam się tylko smażeniem!

Bartuś był również zafascynowany tą pracą i świetnie bawił się roznosząc szczypty mąki po całym domu. Za rok na pewno zrobi własne róże!


 Wyrabianie ciasta to największa frajda!



A ubijanie wałkiem ciasta to dopiero zabawa! Ale też ważna czynność, bo bez tego nie będzie w cieście pęcherzyków.


 Różyczki Lidzi powstały z 3 kółeczek, ale można ich skleić nawet 5.


 


Po usmażeniu trzeba jeszcze tylko posypać cukrem pudrem i położyć marmoladkę lub wisienkę.

Gotowe róże Lidki prezentowały się tak i zajadaliśmy się nimi na niedzielny podwieczorek!

A jak u Was wygląda Tłusty Czwartek? Smażycie sami pączki i inne smakowite ciasteczka, czy kupujecie gotowe? O kaloriach chyba nie myślicie? W końcu raz w roku jest taki smakowity dzień 😋 Napiszcie parę słów w komentarzu tu lub na fb i zachęcam do obserwowania mojego bloga (kliknij OBSERWUJ na dole strony w wersji na komputer). 

Pozdrawiam i życzę prawdziwie tłustego i słodkiego czwartku! Diana

1 komentarz:

  1. Ach!! Co to by było gdyby nie nasze mamy i bacie.....ale widzę, że tradycja jeszcze przetrwa ale czy zwycięży... z Biedronką, Lidlem itp??? Pozdrawiam i smacznego! :)

    OdpowiedzUsuń